W przedostatniej ligowej kolejce w Enea Ekstralidze, która została rozegrana w czwartek zdecydowanie lepsi od tarnowian okazali się częstochowianie. Jedynym jasnym punktem w ekipie Marka Cieślaka była Artem Łaguta.
Przed spotkaniem wydawało się, że Jaskółki, które do meczu przystąpiły z osiemnastopunktową przewagą z pierwszego meczu, mają punkt bonusowy w kieszeni. Rzeczywistość okazała się zgoła inna, a bonus ostatecznie nie zdobyła żadna z ekip.
Najlepszym zawodnikiem Jaskółek był Artem Łaguta. Rosjanin nie miał niestety wsparcia w kolegach z zespołu. – To był ciężki mecz. Szkoda, że nie udało nam się zdobyć bonusu. Pojechałem dobrze, ale koledzy z drużyny nie mogli dopasować się do tego toru. Ja od początku znalazłem dobre ustawienia, dokonaliśmy małych zmian i było bardzo dobrze. Cieszę się ze swojego występu, tylko szkoda, że przegraliśmy – ocenił.
W czwartkowym pojedynku po dwóch stronach barykady stanęli bracia Łagutowie. Artem podkreśla, że jego starszy brat doskonale zna częstochowski tor – “Grisza” jest tutaj bardzo szybki i ciężko go wyprzedzić. Gdyby nie rozwalił mu się silnik w piętnastym biegu, to różnie by mogło być. Rozmawiamy z bratem zarówno po meczu, jak i w jego trakcie. On się pyta mnie, ja jego i tak współpracujemy – przyznał.
Lider Jaskółek karierę w najwyższej klasie rozgrywkowej rozpoczynał właśnie w barwach drużyny częstochowskiej. – Dobrze znam ten tor. Poznałem go w 2011 roku i znam odpowiednie ścieżki na nim. Mam bardzo dobry silnik i praktycznie jedno przełożenie na wszystkie zawody. Tor był bardzo fajnie przygotowany. Było trochę pod koło, zdobyłem 14 punktów i był to mój najlepszy w tym sezonie występ na wyjeździe – zakończył Artem Łaguta.