Kacper Gomólski, który po trzech latach spędzonych w Tarnowie zdecydował się na transfer do klubu z Torunia powrócił podczas ostatniego meczu na tarnowski tor i do tarnowskich kibiców. Nie był jednak tak szybki, jak podczas startów z Jaskółką na plastronie – pierwszy bieg nieco wybił mnie z rytmu ponieważ pękł łańcuch. W trzech kolejnych biegach nie było najgorzej, bo gdzieś tam trzymałem się chłopaków, ale byli oni bardzo szybcy, jak zawsze u siebie. Cieszę się w ogóle, że udało mi się nawiązać jakąś walkę – powiedział po meczu Kacper.
Tarnowianie zaskoczyli gości szczególne mocnym wejściem w mecz. Kacper mimo znajomości toru nie do końca mógł się na nim odnaleźć – pierwsze dwie serie startów były dla nas straszne. Później mniej więcej połapaliśmy się o co chodzi. Patrząc na ten końcowy wynik 50:40 to myślę, że jest to niezły rezultat. Tor bym bardziej porównał do tego z 2013 roku. Przy krawężniku zrobiła się taka „tarka” i fajnie można było tam pojeździć. Jak tylko wyjechałem szerzej to od razu czułem, że motocykl nie nabiera prędkości – wyjaśnił zawodnik KS Toruń.
Nasz były zawodnik przyznaje, że świetną pracę wykonał przede wszystkim Ernest Koza – pełen szacunek dla Ernesta dziś. Pierwsze trzy biegi tylko puszczał sprzęgło i jechał. Miałem wrażenie, że on wręcz hamuje, żeby jeszcze Janusz do niego dojechał. Był dziś naprawdę szybki – przyznał „Ginger”.
W jednym z biegów Kacper miał okazję zamknąć przy bandzie Janusza Kołodzieja. Zostawił jednak miejsce wyraźnie szybszemu zawodnikowi Unii Tarnów – jak ktoś jest szybszy to trzeba puścić, nauczyłem się tego już dawno temu. Może się tak zdarzyć, że później będziemy obaj leżeć w bandzie. Ja próbowałem oczywiście trochę dojechać do bandy, liczyłem, że może Janusz się trochę przestraszy. Taki jest żużel – stwierdził Gomólski.
„Ginger” zawsze miał bardzo dobry kontakt z tarnowskimi kibicami. Zawodnik jest bardzo wdzięczny miejscowej publiczności za tak ciepłe przyjęcie – spędziłem tutaj trzy cudowne lata i tego się po prostu nie zapomina. Tutaj zdobywałem wszystkie moje najcenniejsze trofea, więc to były bardzo dobre czasy. Bardzo dziękuję kibicom za takie przyjęcie i myślę, że jeszcze nie raz się tu w Tarnowie spotkamy – zakończył Kacper Gomólski.