– Trochę smutne miny zarówno Wasze jak i kibiców po tym meczu, bo oczekiwania były chyba jednak inne…
– Cóż, jest jak jest. Tego co było już nie zmienimy. Czasu nie cofniemy. Jedziemy do Rzeszowa zrobić dobry wynik, lepszy niż to co tutaj dziś zaprezentowaliśmy.
– Twój wynik dziś to 8 punktów i o ile ten początek zawodów był dobry, bo zacząłeś od dwóch „trójek” to później było gorzej. Co się stało?
– Myślę, że źle odczytałem tor. Ciężko teraz tak na szybko powiedzieć co się dokładnie stało, ale w najbliższych dniach usiądziemy nad tym, przeanalizujemy i wyciągniemy wnioski, żeby to się już nie powtórzyło w kolejnym meczu. Jedziemy dalej i walczymy.
– Co możesz powiedzieć o torze, bo na meczu z Opolem wydawało się, że już jesteście dobrze dopasowani, były niezłe starty, potrafiliście też wyprzedzać kiedy trzeba było, a dziś już tego nie było widać.
– Nie wiem, może przyjechali mocniejsi rywale, lepiej dopasowani i lepiej odczytali tor. Tak jak mówiłem, ciężko na gorąco wyciągać wnioski. Trzeba się uspokoić i wtedy myśleć.
– Przed Wami jeszcze rewanż w Rzeszowie, w którym jest dużo punktów do odrobienia. Jak psychicznie podchodzicie do takiego meczu, w którym trzeba teraz dać z siebie nie sto, a wręcz dwieście procent?
– To jest tak, że zawodnik w każdym meczu daje z siebie dwieście procent. Czasami są po prostu lepsze dni, a czasami gorsze. Nastawianie jest takie samo. Pojechać tam i zrobić jak najlepiej swoją robotę. Każdy chce wygrywać, nikt nie chce przegrywać, ale zawsze w meczu ostatecznie jedna drużyna będzie mocniejsza, druga słabsza.
– Czyli nadzieja w drużynie jeszcze nie umiera?
– Oczywiście, zawsze póki jest szansa trzeba walczyć. Nie wiadomo co będzie jutro, za tydzień. Jedziemy z dobrym nastawieniem.
Rozmawiał: Przemysław Frączek