Po wysokim niedzielnym zwycięstwie nad ekipą Stelmetu Falubazu Zielona Góra trener Jaskółek Marek Cieślak nie krył zadowolenia. Wysoka wygrana tarnowian pozwoliła na zdobycie punktu bonusowego i awans w tabeli rozgrywek Enea Ekstraligi.
Nawet szkoleniowiec Jaskółek przed spotkaniem nie zakładał wygranej za „trzy” – Przed meczem nikt nie zakładał takiego scenariusza więc na pewno nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy. Chcieliśmy po prostu wygrać spotkanie, a z biegiem czasu, dokładnie koło dziesiątego wyścigu okazało się, że możemy ugrać coś więcej niż tylko zwycięstwo “za dwa”. Kiedy już się zbliżyliśmy do granicy tego punkcika bonusowego za dwumecz, nie sparaliżowało nas, byliśmy konsekwentni i przełamaliśmy tę barierę – skomentował.
Marek Cieślak podkreśla, że team z Zielonej Góry jest bardzo mocny.– Zielonogórzanie są niezwykle mocnym teamem i wygrać z nimi osiemnastoma punktami nie jest tak “hop siup”. A przecież żeby myśleć o bonusie trzeba było wygrać jeszcze wyżej – dodał.
Po ostatniej potyczce wydaje się, że zespół tarnowski małymi kroczkami zmierza ku pierwszej czwórce. – Ja tego tak nie rozgraniczam. Wszystkie mecze są bardzo ważne i do każdego musimy podejść z należytą koncentracją. Metoda małych kroków, czyli każdy następny tak wygrany mecz jak ten z Falubazem przybliża nas do pierwszej czwórki – odpowiedział trener aktualnych Drużynowych Mistrzów Polski.
Bardzo krótko Marek Cieślak wypowiedział się o transferze do Tarnowa Patrick Hougaarda. Wiele osób zaskoczył ten transfer, ponieważ w obwodzie szkoleniowiec Jaskółek miał jeszcze Jakuba Jamroga. – Całe swoje życie walczę z malkontentami, zupełnie się tym nie przejmuję – uciął krótko.
Trener Unii Tarnów był bardzo zadowolony z postawy Kacpra Gomólskiego, który spisuje się coraz lepiej, zdobywając wiele cennych punktów na tarnowskim owalu. – Gdyby było za kogo to chętnie bym jeszcze Kacpra puścił. Ale nie było za kogo, bo cała drużyna pojechała na niesamowicie równym poziomie – wytłumaczył.
W spotkaniu z ekipą Rafała Dobruckiego nieco słabiej spisał się Artem Łaguta. – Sprzęt mu się posypał. Dopiero na ostatnie dwa wyścigi wziął inny motocykl – powiedział na koniec Marek Cieślak.