Unia Tarnów przegrała wczorajszy wyjazdowy mecz ze Stelmetem Falubaz Zielona Góra 53:37. Tym samym to zawodnicy z Myszką Miki na plastronie będą walczyć o złoty medal w finale DMP.
Po zawodach Marek Cieślak krótko skomentował mecz w wykonaniu swoich podopiecznych. – Tor był, jak wszyscy widzieli, dość wymagający. Ja jestem zadowolony, że moi zawodnicy dojechali cali i zdrowi w tych zawodach. Nie będę się nic więcej wypowiadał, bo ci co oglądali zawody to wiedzą co miałem na myśli. My nie możemy dyskutować za dużo, bo to kosztuje – powiedział.
Kluczem do sukcesu drużyny miejscowej była postawa liderów. – Liderzy Falubazu byli dla nas w tym spotkaniu wręcz nieosiągalni. Indywidualnie wygraliśmy w tym meczu jeden bieg. Chcąc utrzymywać równowagę, musielibyśmy wygrywać starty. Niestety tego nie robiliśmy. Zarówno Piotr Protasiewicz czy Jarek Hampel jechali bardzo dobrze. Do tego fantastyczne zawody według mnie odjechał Jonsson, który mijał zawodników w świetny sposób. Tych trzech zawodników było w świetnej formie. Patryk Dudek po części też, choć zagubił się w połowie spotkania. Pojechał świetnie dwa pierwsze biegi, a w kolejnych dwóch przyjeżdżał ostatni do mety. Myślę, że to liderzy przeważyli o efekcie końcowym spotkania – powiedział po spotkaniu trener Jaskółek.
Według Marka Cieślaka trudno wskazać zwycięzcę meczu o złoto. Obie drużyny mają zarówno spore atuty jak i dziury w składzie. – Po tym meczu, który obejrzałem właśnie to wiem, że będzie trudno w meczach finałowych. To będą bardzo wyrównane spotkania, bo jeżeli Toruń przyjedzie do Zielonej Góry z zastępstwem zawodnika, gdzie czterech żużlowców może jechać i po siedem razy nawet, to będzie ciężko. Falubaz ma dziury w swoim zespole, ale nie chcę wymieniać z nazwisk zawodników. Jednak te dziury są i w tym momencie Toruń, jeżeli będzie miał dobry dzień, zwłaszcza w przypadku czterech najlepszych zawodników, to będą bardzo groźni. Nie pokusiłbym się więc o opinię kto ma większą szansę zostać mistrzem – powiedział na temat finału Enea Ekstraligi.
Trener Jaskółek będzie kibicował drużynie z Zielonej Góry. – Życzę, by to Falubaz został najlepszą tegoroczną drużyną i zdobył złoty medal. Pracowałem tutaj, gdzie również zdobyliśmy tytuł mistrza Polski i dlatego chciałbym, by to ta ekipa zwyciężyła. Nie postawiłbym jednak żadnego wyniku, bo jak podkreślam, może być różnie – dodał.
Marek Cieślak podsumował sezon w wykonaniu Unii Tarnów. Jak podkreśla ten rok był trudny, ale Jaskółki borni nie składają i spróbują powalczyć o brąz z częstochowskimi Lwami. – Dla nas dużym sukcesem było wejście do czwórki. My w tym roku naprawdę początek mieliśmy fatalny i nic nam się nie układało. Mieliśmy przemeblowanie przed sezonem. Odszedł Greg Hancock, Maciej Janowski przestał być juniorem. W dodatku mieliśmy wciąż jakieś problemy – Leon Madsen wiecznie miał problemy ze zdrowiem tak jak i w tym pojedynku. Martin Vaculik troszeczkę się pogubił i to nie jest ten zawodnik, który w ubiegłym roku jeździł i robił dwucyfrówki. To bardzo trudny rok dla nas. Ja w pewnym momencie zacząłem myśleć nie o czwórce, a o tym, by uratować ekstraligę. A to, że awansowaliśmy do czwórki i walczymy o medale jest dla nas sukcesem w tym momencie. Na pewno broni nie składamy i damy z siebie wszystko, by ten brązowy medal zdobyć – zapewnił.
Marek Cieślak zwraca uwagę, że tegoroczny sezon był ciężki także z powodu bardzo wyrównanych drużyn. Ponadto aż trzy ekipy po sezonie musiały się pożegnać z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce. – Przed sezonem kiedy czytało się składy wszystkich drużyn ekstraligowych to naprawdę ekipy wydawały się bardzo mocne. Rzeszów zbudował silny team, Polonia Bydgoszcz również. Ja uważałem więc, że nieważne kto zdobędzie mistrza Polski w tym roku, ale kto nie spadnie bo w takim sezonie jak ten kiedy z najlepszą ligą żegnały się aż trzy ekipy wszystko mogło się zdarzyć. Także uważam, że zrobiliśmy swoje będąc dalej w grze. Mistrza Polski nie można robić co roku, bo by się to znudziło – zażartował na koniec trener Unii Tarnów.