Przed meczem z Fogo Unią Leszno media żużlowe skazywały naszą drużynę na porażkę. Jakub Jamróg był tego świadomy, dlatego tym bardziej cieszy go to zwycięstwo – Oczywiście czytam media sportowe i z tego co widziałem to chyba tylko Robert Wardzała w nas wierzył. Wszyscy inni skazywali nas na porażkę. To jest jednak sport i o to w tym chodzi. Gdyby wszystko można było ułożyć przed sezonem, na sucho, to byłoby bez sensu. Bardzo się cieszę, że udało nam się zrobić taką niespodziankę – rozpoczął nasz wychowanek.
Patrząc na reakcje publiczności można śmiało powiedzieć, że był to najbardziej emocjonujący mecz od dawna w „Jaskółczym Gnieździe” – Tak, biegi były na styku i wynik był otwarty właściwie do ostatnich metrów. Ja byłem nieco podłamany po 11 biegu, bo wierzyłem, że go wygram. Jechałem z przeciwnikami, których potrafiłem wcześniej pokonać, mówię w szczególności o Jarosławie Hampelu. On nie mógł się trochę odnaleźć, ale i my mieliśmy też trochę pecha. Awarie polewaczek, polewanie z wozu strażackiego i jechałem wtedy z 3 pola, na którym zebrało się dużo wody. Nie mogłem wyjechać ze startu i na trasie też nie udało się nic zrobić. Na szczęście ostatecznie odnaleźliśmy się w tym wszystkim – dodał Kuba.
Ściganie w tumanach kurzu wymaga skupienia nie tylko u zawodnika, ale także jego mechaników – Przy takim suchym torze trzeba bardzo unikać szprycy. Oczywiście najlepiej jechać na prowadzeniu. Jeśli wygrywam start i jadę cały czas pierwszy to nie muszę wiele zmieniać, ale jeżeli walczy się w tych tumanach kurzu to trzeba cały czas coś korygować. Oczywiście mechanicy dbają o wszystko, przede wszystkim o filtry. To jest kluczowa sprawa żeby silnik nie wciągał tego pyłu do środka. W innym wypadku po takim meczu trzeba byłoby jechać prosto na serwis – powiedział Jamróg.
Kuba podkreśla, że tarnowski tor jest na tyle specyficzny, że nawet duże doświadczenie nie pomaga, jeśli nie jest się z nim na bieżąco – Generalnie trzeba być cały czas na bieżąco. Ja jeździłem kilka lat w Łodzi, wróciłem tutaj i musiałem uczyć się toru od nowa. Widać to też po Januszu Kołodzieju, który od jakiegoś czasu nie jest z tym torem na bieżąco. Cieszymy się, że udaje nam się to dobrze odczytywać, ale ja nieustannie powtarzam: praca, praca i jeszcze raz praca. Kolejny mecz w Tarnowie mamy za około 1,5 miesiąca i to wszystko znowu się pozmienia – wyjaśnił nasz zawodnik.
Jakub Jamróg jest jednym z nielicznych zawodników, którzy potrafili się postawić zawodnikom z Leszna zarówno na swoim torze jak i na wyjeździe – Kiedy jechaliśmy w Lesznie gospodarze przygotowali naprawdę fajny tor. Oglądałem mecze tam rozgrywane i np. podczas pojedynku z Częstochową nawet w telewizji już widać było, że tor był dużo cięższy. Nie wiem jak pojechałbym na tak ciężkim torze, ale to co zastałem bardzo mi spasowało. Ja się oczywiście bardzo cieszę, ale nie popadam w hurraoptymizm. Pracujemy dalej. W sobotę pojechałem do Czech i zaliczyłem fatalne zawody, a w niedzielę było fajnie. Taki jest żużel. Najtrudniej jest utrzymać dobrą formę. Bo wskoczyć na wysokie obroty to się czasem uda, ale prawdziwym wyzwaniem jest to utrzymać. Mi się to w lidze polskiej udaje i oby tak dalej – dodał.
Oprócz 2 dużych punktów w tabeli niedzielne zwycięstwo dało też dużo spokoju, który zawodnicy będą chcieli wykorzystać w Grudziądzu – Dzisiejsze zwycięstwo dało nam dużo spokoju w kontekście meczu w Grudziądzu. Dzięki temu nie będziemy go klasyfikować jako takiego z nożem na gardle. Ja głęboko wierzę, że właśnie ten spokój pozwoli nam zwyciężyć w Grudziądzu – zakończył Jakub Jamróg.
Przeczytaj także
