Tarnowski finał Indywidualnych Mistrzostw Polski okazał się szczęśliwy dla Janusza Kołodzieja, który wywalczył swój trzeci tytuł.
Kapitan Jaskółek nie krył zadowolenia po zawodach. Dla wychowanek tarnowskiej Unii nie było w niedzielę straconych pozycji. – Bardzo się cieszę ze złotego medalu. Jestem jednak bardzo zmęczony i ciężko nawet wyrazić emocje. Jeżeli chodzi o tor, to nie było groźnych upadków, a to ważne. Jest on już trochę wyeksploatowany. Widać, że bardzo dużo nawierzchni po prostu ubyło. Mogę powiedzieć, że zarówno mi jak i Maćkowi Janowskiemu ten tor wcale nie sprzyjał. Trenowaliśmy na trochę innym. Mimo że miałem dobrze przygotowane motocykle, to jednak czegoś brakowało. Na ostatnie biegi coś przestawiliśmy, nawet trochę ryzykując. Okazało się, że to dobra decyzja. Ja miałem już mały mętlik w głowie. Starałem się patrzeć na walkę na torze, a nie słuchać motocykla – powiedział po zawodach.
Janusz Kołodziej mógł w Tarnowie liczyć na doping licznie zgromadzonej publiczności. – Od początku zawodów słyszałem gorący doping. Tak jak jednak mówiłem, czasem takie okrzyki mogą speszyć. Kiedy stoję przed taśmą, mam dwie minuty na przygotowanie się i skoncentrowanie. Chciałem pojechać jak najlepiej dla siebie i kibiców. Musiałem to zrobić, aby nie było innych krzyków (śmiech). – powiedział.
Indywidualny Mistrz Polski nie krył, że końcowy sukces kosztował go dużo sił. – W ostatnim biegu brakowało mi sił. Chciałem pojechać jak najlepiej. Myślałem nawet, że zemdleję. Od rana chodziłem zdenerwowany. Poszedłem nawet pobiegać. Już od pół roku tego nie robiłem. W trakcie zawodów po drugim wyścigu okazało się, że już mam dość, a przede mną było przecież jeszcze kilka biegów. Na całe szczęście udało się dojechać do końca – dodał z ulgą.
Janusz Kołodziej jest bardzo zadowolony ze współpracy z Grupą Azoty. – Gdyby nie Grupa Azoty, to pewnie nas by tu nie było. Jesteśmy ogromnie wdzięczni za takie wsparcie i doceniamy to. Wiele osób bardzo nam pomaga i organizuje ważne rzeczy. To dzięki nim, możemy skupić się na osiąganiu dobrych wyników. Do tego widać, że ten finał był świetnie zorganizowany – oznajmił.
Druga część sezonu w wykonaniu podopiecznego Marka Cieślaka była zdecydowanie dużo lepsza od początku. – Różnica pomiędzy początkiem sezonu, a jego końcem jest niby niewielka, a tak naprawdę efekty inne. Nie udawało mi się zdobywać tylu punktów na początku, a teraz jest inaczej. Tych zmian jest bardzo dużo. Czasami życie musi stanąć na głowie. Każdy z nas chce być jak najlepszy. Wielu nie zdaje sobie sprawy, jak wiele trzeba zmienić, żeby zdobywać te cztery, pięć punktów więcej. Nie jest to łatwe. Na to się składa wiele wyrzeczeń i pracy – zakończył Janusz Kołodziej.