– OK Kolejarz Opole wygrał z Unią Tarnów 49:41. Zdobyłeś pięć punktów w czterech startach, choć tak naprawdę w trzech, ponieważ z powodu defektu w jednym biegu nawet nie ruszyłeś spod taśmy. Zacząłeś dobrze, później szło już nieco gorzej, wliczając w to wspomniany defekt. Na pewno chciałbyś pojechać lepiej, wynik drużyny był również niesatysfakcjonujący. Jak ocenisz to spotkanie?
– Na pewno zabrakło moich punktów z trzeciego i czwartego biegu. W pierwszych dwóch wyścigach wszystko szło normalnie, były „dwójeczka” i „trójeczka”. Później przywiozłem „zerówkę” i następnie miałem defekt motocykla. Gdybym w tych dwóch biegach poprawił się, to wszystko wyglądałoby normalnie. Nie mogę być zadowolony, jestem smutny. W pierwszej kolejności muszę zobaczyć, co stało się z tym motocyklem. Czy już w tym trzecim biegu tracił on swoją moc, coś poszło nie tak i w czwartym tylko zgasł. Muszę pojechać do domu, sprawdzić ten motocykl, potrenować i jechać dalej.
– W zeszłym roku na torze w Opolu zdobyłeś 10 punktów z bonusem w sześciu biegach, poszło Ci zatem wyraźnie lepiej. Czy stosowałeś coś z zeszłorocznych ustawień, czy może podszedłeś bardziej „z marszu” do tego, co zastałeś na miejscu?
– Jechałem na podobnych ustawieniach, jak rok temu. Ten tor był tym razem trochę twardszy, niż w ubiegłym sezonie, gdy było bardziej przyczepnie. Tamten mecz odbył się też wcześniej, bo w kwietniu. To jest jednak żużel. Jestem również tylko człowiekiem i to się zdarza. To były moje dopiero ósme lub dziewiąte zawody w tym roku i z pewnością brakuje mi jazdy, co widać. Muszę odjechać ten sezon i zobaczyć, co będzie po nim. Czy coś się znajdzie, czy po prostu to jest to.
– Myślisz, że ta wysoka temperatura miała również wpływ na sprzęt Twój i kolegów? Początek zawodów mieliście bowiem całkiem dobry, a później coś zaczęło iść w złą stronę.
– Na pewno. W Opolu była taka „patelnia” i bardzo gorąco. Z pewnością cały sprzęt i silniki bardziej to odczuwały. Zawodnicy również, bo byli bardziej zmęczeni. Po prostu nie poszło nam w tym meczu tak, jak byśmy sobie tego życzyli.
– Na mecz zostałeś powołany pod nieobecność Timo Lahtiego. Wcześniej, w spotkaniu z opolanami w Tarnowie pauzował David Bellego, który wówczas miał kontuzję i wtedy miałeś szansę tam pojawić się na torze. Wystąpiłeś w lidze zatem dwukrotnie przy braku podstawowego zawodnika. Ponieważ do końca sezonu zostało jeszcze kilka pojedynków, chciałbyś zapewne jeszcze pojawić się w drużynie Unii?
– Z pewnością, jest jeszcze kilka spotkań. Tak na gorąco mogę powiedzieć, że na pewno nie wiem, jak będzie po tym meczu, w którym zdobyłem pięć punktów. Jak już mówiłem, zdarza się to wszystkim. Nie jestem pierwszym, ani ostatnim zawodnikiem, który tyle wywalczył. Czasami są też tacy, którzy robią zero i mają miejsce w składzie. Jeśli dostanę jeszcze jakąś szansę, to z pewnością będę trenował i się starał. Jeśli jednak będzie inaczej, to po prostu będę trzymał kciuki za kolegów z drużyny.
– Kolejny mecz Unia odjedzie w następną niedzielę z rywalami z Landshut. Nadal będziesz zawodnikiem rezerwowym, więc prawdopodobnie nie pojedziesz w tym spotkaniu. „Jaskółki” przegrały pierwszy mecz pięcioma punktami, więc teraz trzeba będzie wygrać sześcioma, żeby zainkasować trzy punkty. Unia jedzie u siebie, więc sądzisz, że będzie ona faworytem tego spotkania?
– Dokładnie. Chłopaki znają tor w Tarnowie. Ja również, gdy ostatnio tam startowałem, zdobyłem 10 punktów z bonusem. Na pewno drużyna wystąpi w swoim podstawowym składzie, w którym startowała regularnie. Mam nadzieję, że chłopaki powalczą i wygrają ten mecz za trzy punkty.
Rozmawiał: Stanisław Wrona