– Unia przegrała pierwszy wyjazdowy mecz – 40:50 w Ostrowie Wielkopolskim. Tak, jak w Gdańsku i Gnieźnie to tarnowianie prowadzili w początkowej fazie, tak chyba ten początek, który gospodarze wygrali wyraźnie, trochę ustawił to spotkanie?
– Taki początek na pewno ustawia mecz. Tym razem my byliśmy w sytuacji, w której musieliśmy gonić. W drugiej serii mogliśmy dojść „do zera”, gdyby nie defekt opony na ostatnim wirażu Ernesta Kozy, gdy nasi zawodnicy jechali na 5:1. Później było dwa razy po 4:2 i po siedmiu biegach byłby remis, a tak przegrywaliśmy czterema punktami. To była nasza mocna odpowiedź na pierwszą serię. Niestety złośliwość rzeczy martwych zwyciężyła i pogubiliśmy trochę punktów. Później nastąpiła wymiana ciosów, a końcówka wyglądała tak, a nie inaczej. Ratowaliśmy się rezerwami, zbliżyliśmy się do drużyny ostrowskiej na dwa punkty po biegu 12., w którym Peter pojechał super z Mateuszem. Chcieliśmy powtórzyć to, co było w Gdańsku, czyli występ tej pary w 12. i 13. biegu. Niestety nie wyszło. W 14. wyścigu pojechał natomiast Kim Nilsson, który miał bardzo dobry środek meczu, a w czwartym swoim starcie pojawiły się u niego problemy z silnikiem. Okazało się, że one są większe, dlatego nie wystąpił on już w 15. biegu. Ernest też miał problemy z silnikiem, zatem pod koniec zaczęło się coś dziwnego dziać u nas ze sprzętem. To jest jednak normalna, wkalkulowana rzecz, która każdemu może się zdarzyć. Wiadomo, że warunki pogodowe są, jakie są, do tego doszło tempo meczu, który był szybko prowadzony . Przy takim upale trzeba być przygotowanym na to, że wszystko się może zdarzyć.
– Jeszcze słowo o biegach 12. i 13. Peter z Mateuszem wygrali ten pierwszy, następnie zmieniony jednak został Artur Mroczka, który w dwóch poprzednich biegach zdobył 4 punkty z bonusem. Czy ta zmiana nie była zatem trochę nietypowa?
– Jeśli zawodnik przywozi 5:1 w biegu wcześniejszym i mam możliwość skorzystania z rezerwy, to dlaczego mam tego nie zrobić? Tym bardziej, że wyszło to w Gdańsku i w innych spotkaniach też nieraz się udaje. Tego się trzymaliśmy. Później mogliśmy sobie pluć w brodę, że nie wykorzystaliśmy wszystkiego, co mieliśmy. Teoretycznie można było Mateusza zostawić. Chcieliśmy jednak iść za ciosem i celem było wygranie tego biegu 4:2 lub nawet 5:1, a wtedy dogonilibyśmy rywali lub prowadzilibyśmy. Niestety bieg poszedł w drugą stronę i tyle. Nie dowiemy się, co by było, bo to jest tylko gdybanie , a każdy jest mądry po biegu. Gdybyśmy nie dokonali zmiany, pojechałby Artur i przywiózł zero, to wówczas byłoby wielkie larum, dlaczego nie pojechał Mateusz, który we wcześniejszym biegu przyjechał z Peterem na 5:1.
– Artur po zmianie w Gdańsku dostał jednak szansę w biegu nominowanym. Tym razem nie był on w ogóle brany pod uwagę np. na 14. wyścig?
– Nie, bo do niego pasował nam Ernest, który jechał całe zawody równo oraz Kim Nilsson. Uznaliśmy, że jego dwie trójki wywalczone na trasie z liderami gospodarzy, pokazały, że miał potencjał. Był bardzo szybki i sądziliśmy, że to jego zero było wypadkiem przy pracy. Suma summarum w czasie wcześniejszych biegów zaprezentował się on według naszego odczucia dużo lepiej od Artura. Dlatego pojechał z rezerwy taktycznej.
– Czy te problemy sprzętowe – zarówno u Kima, jak i u Ernesta mogły mieć związek z tym, że ostatnie 3 mecze były rozgrywane w krótkim czasie – w osiem dni?
– Zawodnicy po meczu zobaczą, co tam się stało. U Kima, z tego, co od razu mówił, to raczej coś poważniejszego. Silnik mógł mieć już swoje „najechane” i po prostu nie wytrzymał tego biegu. Ciężko nam z kolei powiedzieć, co stało się u Ernesta. Ma on jednak teraz czas na miejscu, bo sprzęt robi u tunera, który mieszka niedaleko.
– Przed szwedzkimi zawodnikami „Jaskółek” teraz nie lada wyzwanie. Rusza szwedzka Bauhaus Liga, w której przewidziane są po dwa mecze w tygodniu w najbliższym czasie.
– Można powiedzieć, że teraz zaczyna się maraton Szwedów. To również nie jest komfortowa sytuacja, bo w sobotę po meczu obydwaj się spakowali i wiemy, że w niedzielę wyjechali. We wtorek i czwartek mają mecze w Szwecji w różnych odległościach i później gonitwa do Tarnowa na sobotę, zatem nawet nie ma szans, aby byli obecni na piątkowym treningu. Rusza liga, cieszymy się, że będą mieć jazdę, bo widać po Kimie, że im więcej jeździ, to zaczyna to robić coraz lepiej i zdobywać więcej punktów. Dla nich to na pewno jednak będzie wyzwanie logistyczne, ponieważ niestety nie mogą latać samolotami i muszą wszystko pokonywać na kołach. Wiemy, że nie wszystkie mecze są bliskie naszemu morzu, czyli od południa Szwecji, tylko również na północy. Kim mieszka właśnie bardzo daleko. Dla niego sama podróż promem z Gdańska w swoje strony, wynosi 19 godzin.
– Chyba dobrym prognostykiem na przyszłe spotkania, była w Ostrowie postawa Petera Ljunga? Pomimo dwóch przegranych podwójnie wyścigów, zdobył on 13 punktów z bonusem.
– Po pierwszym biegu, kiedy cała drużyna w pierwszej serii pojechała słabo, miał dwie trójki, zdobyte w takim mocnym stylu. Później bardzo mocna dwójka z bonusem, gdy wykonał on świetną robotę na pierwszym łuku z Adrianem Cyferem i pojechał z nim tak, aby zrobić miejsce dla Mateusza. Gdyby tego nie zrobił, podejrzewam, że w 12. biegu przyjechalibyśmy na 3:3. Później miał nieudany 13. wyścig i dobry występ w ostatnim. To już powoli był ten Peter z tamtego sezonu, bo można powiedzieć, że z sześciu startów cztery pojechał na maksa.
– Następny mecz odbędzie się w sobotę o 16:30. Szwedzi muszą zdążyć, a rywalem będzie Orzeł Łódź. Drużyna ta po słabszych początkach ostatnich meczów na własnym torze, wygrywała je wyraźnie. Będzie to chyba jeden z cięższych rywali w Jaskółczym Gnieździe?
– Widzimy, że Orzeł jest na fali, a został jeszcze wzmocniony Bradym Kurtzem. Trener Skórnicki rotuje również zawodnikami, bo np. Daniel Jeleniewski po dobrym meczu w Gdańsku, w którym przywiózł dwie trójki, w kolejnym nie załapał się do składu. Trener ma przynajmniej siedmiu, czy ośmiu równorzędnych zawodników, z których wybiera. Wiemy, że niektórzy w Tarnowie czują się bardzo dobrze, inni trochę słabiej. Uważam, że na pewno będzie to jeden z trudniejszych meczów w tym sezonie. Dodatkowo są właśnie na fali, bo pokazują, jak w ostatnich dwóch meczach u siebie, że do 10. biegu jadą na styku, a później odpalają „petardy”. Gniezno nie było słabą drużyną, uważam, że jedną z najmocniejszych, a nie wiedzieli oni w ogóle, gdzie byli na tym torze w końcówce spotkania w Łodzi. Na pewno ten mecz nie będzie łatwy, tym bardziej w związku z tym, że nasi Szwedzi będą w rozjazdach i prawie prosto z podróży pojadą w tych zawodach. To nie jest dla nas komfort, ale taki jest ten sezon. Tak to wszystko wygląda i musimy się do tego dostosować. Tym bardziej, że tak się akurat złożyło, że w przyszłej kolejce nietypowo odbędzie się tylko jeden mecz w sobotę. Zawsze są trzy, a tym razem jeden. Akurat trafiło na nas, że jedziemy w sobotę.
– W trzech pierwszych spotkaniach w składzie meczowym był Dawid Rempała, w kolejnych trzech pojawił się Przemysław Konieczny. Czy spodziewać się zatem kolejnej rotacji na pozycji młodzieżowej i Dawid pojawi się ponownie w meczowym zestawieniu?
– Zobaczymy na treningach. Na pewno na tych przed sezonem lepiej prezentował się Dawid i on jechał w trzech pierwszych meczach. Później Przemek zaczął trochę coś poprawiać i wyglądał lepiej, dlatego też dostał szansę. Nie chcieliśmy jednak powoływać go tylko na jeden mecz i później go odstawiać, dlatego również dostał trzy mecze. W tym tygodniu miały ruszyć zawody młodzieżowe, ale już chyba siódmy raz są one przekładane i chłopaki też siedzą i czekają. Do porównania tego, jak kto się prezentuje, najlepsza jest właśnie rywalizacja w zawodach. Te, które miały być w środę w Rybniku, przełożono jednak na przyszły tydzień. Zostały zatem tylko treningi, po których zobaczymy, jak się będą prezentować. Na pewno wybierzemy najlepszą opcję dla drużyny.
– Dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję.
Rozmawiał: Stanisław Wrona