Oficjalny serwis Unii Tarnów ŻSSA

Tomasz Proszowski: „Cała drużyna pracowała na to zwycięstwo”

17/07/2020 14:29:17
Redakcja

– Unia na inaugurację sprawiła niespodziankę i wygrała na wyjeździe w Gdańsku 46:44. Ten mecz był bardzo sinusoidalny – początek dla „Jaskółek”, środek dla gospodarzy no i finał dla tarnowian. Jak Pan oceni to spotkanie?
– Jako drużyna cieszymy się bardzo, że wygraliśmy na trudnym terenie, u jednego z faworytów, nawet do zwycięstwa w lidze. Można powiedzieć, że rywale z Gdańska mają do nas pecha. Drugi rok z rzędu byliśmy skazywani na pożarcie, mieliśmy jechać tam po wysoką porażkę i nie wyjść nawet z 40 lub 35 punktów. Okazuje się, że ponownie wygraliśmy i na pewno gospodarzy to boli, a nas cieszy. Początek mieliśmy rewelacyjny, ale tak jak już wcześniej mówiłem – liga w tym roku będzie nieprzewidywalna. Praktycznie 3/4 naszych zawodników pierwszy raz jechało na obcym torze i nagle wygrywaliśmy biegi. Gospodarze natomiast, którzy trenowali kilka tygodni, przegrywali. Zaczęli się przekładać od 8. biegu, a my wszyscy praktycznie stanęliśmy w miejscu. Pojawił się problem, co zrobić. Po każdej serii się konsultujemy, a dowodzi tym Peter Ljung, jako najbardziej doświadczony zawodnik, który umie to przekazać. Jest on też najbardziej objeżdżony, bo startował w czwartej imprezie w tym sezonie. Udało się to jakoś sklecić. Niewątpliwie kluczowa była postawa Mateusza Cierniaka od 12. biegu. Akurat zrobiło się tak, że gospodarze uciekli nam na 8 punktów różnicy. Podjęliśmy decyzję, że z rezerwy wskoczy Peter, co przyniosło dobry efekt. Później został wycofany Artur Mroczka, a co zapewne niejednego zdziwiło, zawodnik zmieniony w 13. biegu, pojechał w 14. i to praktycznie decydującym. Obstawiałem, że właśnie ten wyścig może być bardzo ważny. Nie pomyliliśmy się, ale liczyliśmy na to, że Artur jest takim zawodnikiem, który potrafi w najcięższych biegach pomóc drużynie. Sam zresztą mówił, że pojedzie z Mateuszem na maksa, udało się i bardzo się z tego cieszymy. Wiadomo, że nie wszyscy zawodnicy spisali się na miarę swoich możliwości. Jest to jednak problem praktycznie wszystkich – ciągłe błądzenie i jazda na obcym torze. Na pewno nie jest też przyjemne, jak w przypadku Daniela Kaczmarka, zaliczenie upadku i wykluczenie w pierwszym biegu. Wówczas jest jeden wyścig „w plecy”. Jego drugi start był de facto pierwszym. Kim zdobył dwie trójki we wspaniałym stylu, zwłaszcza po pogoni za Pieszczkiem, a później całkowicie się pogubił. W 15. biegu było już o wiele lepiej. Zawodnicy mieli jednak przekazane przed tym wyścigiem, żeby nie jechać parą, tylko jeden z nich musiał być drugi. Oni o tym bardzo dobrze wiedzieli, sami umówili się, że raczej po wyjściu ze startu nie będzie współpracy. Ten na drugim miejscu miał nie atakować na siłę pierwszego. Nasz kapitan jest od tego, lubi te piętnaste biegi i nieraz pokazał nam, że ma nerwy ze stali. W końcówce meczu bardzo dobrze pojechał dwa biegi z Matuszem Cierniakiem, a w decydującym miał za zadanie przyjechać na drugim miejscu, co mu się udało.

– Co zatem stało się w połowie spotkania, gdzie na 4 biegi cała drużyna praktycznie stanęła?
– Gdybyśmy wiedzieli, co wtedy się stało, to bylibyśmy mądrzejsi. To się rzadko zdarza, żeby wszyscy podejmowali złe decyzje. Myślę jednak, że ci, którzy oglądają sport żużlowy, dawno tego nie widzieli i w annałach mogliby odnaleźć sytuację, w której jedna drużyna wygrywa prawie maksymalnie cztery biegi (19:5 – przyp. red.), a za chwilę przegrywa trzy podwójnie w drugą stronę. Podobnie możemy zapytać, co nagle stało się z drużyną gospodarzy od 12. biegu? Jest to loteria i ona może trwać cały sezon. Będziemy tak zaskakiwani wynikami niektórych meczów i postawą zawodników. Ktoś w jednym meczu pojedzie słabiej, a później odwrotnie. Podobnie może być z biegami, jak w przypadku Kima Nilssona – gdyby mi ktoś powiedział, że on po dwóch startach z kompletem, w pozostałych trzech nie zdobędzie punktu, to bym w to nie uwierzył. To mało prawdopodobne, a jednak żużel pokazał, że jest to możliwe. Cała drużyna pracowała na to zwycięstwo, każdy przywiózł ważne punkty. Choć niektórzy zdobyli ich mniej, jednak gdybyśmy odjęli jeden lub dwa, bylibyśmy w tym meczu „w plecy”.

– Czterech tarnowskich zawodników leżało na torze. Jak się czują i czy nic im nie dolega?
– Ze zdrowiem zawodników wszystko jest ok. Jedynie Peter, gdy po ostatnim biegu ściągnął kevlar, zorientował się, że miał dosyć obtarty łokieć. Chwilę później opatrzyły go służby medyczne, jednak nie było to nic groźnego, co uniemożliwiałoby mu jazdę. On był bardzo zdziwiony, gdy ściągnął swój kombinezon. Sam śmiał się z tego, że nie wiedział, iż miał nieco przytartą rękę.

– Unii dopisało trochę szczęścia. Mam tu na myśli choćby defekt Krystiana Pieszczka i spadek Alana Szczotki z pierwszej na ostatnią pozycję.
– Można mówić, że szczęście sprzyja lepszym, ale w sytuacji z Alanem Szczotką, gdy spadł on na ostatnie miejsce, popełnił błąd przy czystym ataku Mateusza Cierniaka. Później, w siódmym biegu Mateusz wyszedł z Peterem Ljungiem na 5:1 i gdyby było tam trochę więcej miejsca, to oni mogli pojechać na podwójnym prowadzeniu. Peter został jednak przyblokowany i wykorzystał to wspaniale Kildemand. My też mogliśmy mówić o tym, że jechaliśmy bieg na 5:1, a tylko go zremisowaliśmy.

– Kolejny mecz to starcie w Tarnowie z drużyną z Torunia, która jest faworytem ligi. Jakie nastawienie przed tym pojedynkiem?
– Na pewno zapowiada się ciekawy mecz. Przed nikim nie będziemy się kładli. Już słyszałem, że Toruń nie ma prawa przegrać żadnego meczu i trener Bajerski nie wykona żadnej rezerwy taktycznej. Chcemy, aby skorzystał z niej w Tarnowie. My też nie znamy własnej siły na torze domowym. Treningi między sobą pokazują trochę co innego, ponieważ niektórzy zawodnicy jechali na nich dużo lepiej i wystąpili słabiej w Gdańsku. Ci z kolei, którzy prezentowali się nieco gorzej, na wyjeździe byli lepsi. Trening treningiem, a zawody zawodami. Oby tylko nam pogoda dopisała, bo z tego, co widzimy w prognozach, przez cały tydzień ma być deszczowo i może być problem z jakimikolwiek jazdami. My ostatni trening mieliśmy u siebie w środę (8 lipca – przyp. red.), więc de facto możemy podejść do meczu domowego, nie jeżdżąc 1,5 tygodnia na swoim torze. To nie jest jednak żadna wymówka, wiemy o co jedziemy. Chcemy ten mecz wygrać i zadowolić kibiców. Na pewno są oni bardzo zadowoleni po takim rollercoasterze w Gdańsku. Wpływało do nas wiele informacji z gratulacjami. Sporo osób postawiło na nas krzyżyk przed meczem i w pewnym momencie w czasie jego trwania, ale jakoś udało się to wszystko pozbierać i wygrać. Powalczymy z Toruniem o zwycięstwo i chcielibyśmy, aby kibice zobaczyli dobre widowisko, takie jak w Gdańsku.

– Jak wygląda sprawa drugiego juniora? Ubiegły sezon w parze z Mateuszem Cierniakiem kończył Przemysław Konieczny, ten zaczął Dawid Rempała.
– W większości treningów, przynajmniej na początku tego sezonu, Dawid spisywał się lepiej. Dlatego postawiliśmy na niego w Gdańsku i uważam, że nie zawiedliśmy się. Wygrywając bieg 5:1, mamy plus cztery punkty, a to bardzo ważna rzecz. W tamtym roku w Gdańsku przyjechał trzeci i wygraliśmy bieg młodzieżowy 4:2, a to jest już bardzo dużo. Wiadomo, że ci zawodnicy mają mniej jazdy. (…)Decyzję, kto pojedzie w meczu ligowym, podejmiemy jednak przed nim. Oby ona była trafna i żebyśmy byli zadowoleni z tych, którzy będą wystawieni.

– Kilka słów komentarza na temat badania na obecność środków niedozwolonych u Artura Mroczki?
– Regulamin mówi jasno, że można je zrobić. Z tego, co wiemy, było to pierwsze takie badanie w historii żużla. Są badania na alkohol, są takie, do których przyjeżdża komisja antydopingowa i są dopuszczane badania na obecność w organizmie środków odurzających. Nie wiemy, na ile chciano nas wystraszyć, bo przed meczem poinformowano o takim podejrzeniu. Powiedziałem, że na następnym meczu możemy podejrzewać wpływ alkoholu u sześciu zawodników drużyny przeciwnej. To są takie nasze, „polskie zagrywki”, aby wyprowadzić przeciwnika i sztab szkoleniowy z równowagi. Jest nerwówka, bo nagle zawodnik dowiaduje się przed startem, że go o coś podejrzewają. Nawiasem mówiąc Artur po zawodach był badany również na alkohol. Dodatkowo wzywana była policja, bo to wiąże się z badaniem na obecność środków odurzających. Pojawiały się dziwne odzywki w stosunku do Artura przed meczem, jak również w czasie jego trwania, aby go wybić z rytmu i w wprowadzić zamieszanie w naszej drużynie. Staraliśmy się tym nie przejmować i robić swoje. Cieszymy się bardzo, że zostały zamknięte usta osobom, doszukującym się teorii spiskowych. Zawodnik na pewno nie miał przyjemnej sytuacji, bo cieszył się, że wspomógł drużynę w bardzo ważnym, 14. biegu, decydującym o losach meczu. Później musiał siedzieć bardzo długo i czekać na wyniki. Najpierw na przyjazd policji, a później na rezultaty badania. To się ciągnęło i na pewno nie było niczym przyjemnym dla Artura, jak i dla nas. Mieliśmy już testy na COVID-19, teraz na środki odurzające i cieszymy się, że kolejne dają wyniki negatywne. Oby tak dalej (uśmiech).

– Dziękuję za rozmowę i gratuluję wygranej w Gdańsku.
– Dziękuję.

Rozmawiał: Stanisław Wrona (Tygodnik Żużlowy)

Sponsorzy i partnerzy
Małopolska

wesbud

Nowrem Group

wia-lan

wamex

sam

rozkwit

nad-stawkiem

mpgk-1

hektor

dunajec

cezar

rehamedica

Frukt

mis-serwis-techniczny

eska

 

 

 

Muszynianka

Chemart

Netfish

Mat-Mat

Remondis

OSK MX

Biały Piec

TKP

Skup Aut Małopolska

 

Gentleman

Narzędzia dynamometryczne

Narzędzia Czyżycki

Green Engineering

Darbagos

Centrum Sztuki Mościce

Strusinianka

Okocim

Czarny Sezam

DIAGMEDICA & HOLI-MED

Arveel

Food Care

Ngine

Salon Wędkarski Karmazyn

Restauracja Rigatoni

#OPTYK WAWRZON

#OPTYK WAWRZON

Zeliaś

Spojkar

Lider Sowa

Auto-Gaz-Siedlik

ReDrog S.C.

Kącik Piękna Tarnów

Wykonanie strony Internetowej z przez Agencję Marketingową AdVIST