– Bardzo późno rozpoczęliście w tym roku sezon w Tarnowie, mamy już drugą połowę maja. Ty jednak byłeś na tym torze niesamowicie szybki, zdobyłeś komplet punktów licząc bonusy. Co powiesz o tym spotkaniu?
– To było dla nas bardzo udane spotkanie. Tak jak powiedziałeś, mieliśmy już dwukrotnie odwołany mecz z powodu deszczu, więc zdecydowanie nie mamy szczęścia do pogody. Dziś nareszcie udało się ten sezon na domowym torze rozpocząć. Nie mieliśmy dużo treningów, ale na torze czułem się bardzo komfortowo i teraz musimy taki stan po prostu utrzymywać.
– Czyli możesz już teraz powiedzieć, że ten tor Ci odpowiada?
– Zdecydowanie tak. Lubię ten tor i lubię tutaj jeździć.
– W biegu ósmym stoczyłeś zacięty pojedynek ze Stanisławem Mielniczukiem. Być może nie widziałeś, ale w momencie gdy go wyprzedziłeś zdecydowaną akcją – uniósł do góry lewą rękę. Czy były z jego strony jakieś pretensje o ten atak?
– Myślę, że wszystko jest OK. Nie mówił nic do mnie na temat tej akcji.
– Startujesz w tym sezonie bardzo dużo. Liga polska, szwedzka, duńska, ostatnio nawet niemiecka. Do tego SEC. Czy to jest Twój sposób na budowanie dobrej dyspozycji?
– Tak, ja lubię kiedy mam ręce pełne roboty. Lubię mieć zajęcie. Nie lubię siedzieć w domu z założonymi rękami. Bardzo lubię jeździć. Póki co idzie dobrze, więc jestem z tego zadowolony.
– A nie czujesz się zmęczony? Tyle spotkań, do tego ciągłe podróżowanie.
– Nie za bardzo. Wciąż jestem młody (śmiech).
– Byłeś o włos od bezpośredniego awansu do SEC. Co możesz powiedzieć o zawodach w Daugavpils?
– To były trudne zawody. Tor był bardzo specyficzny. Było bardzo blisko to awansu, ale… zobaczymy. Trzymam kciuki za dziką kartę. (Timo Lahti ostatecznie otrzymał stałą dziką kartę od organizatorów – dop)
Rozmawiał: Przemysław Frączek