We wczorajszym meczu Grupa Azoty Unia Tarnów rozgromiła gorzowską drużynę 59:31.
Bardzo dobrze zawody rozpoczął Krzysztof Buczkowski. Niestety, w ostatnich dwóch wyścigach popełnił kilka błędów, co spowodowało, że przyjechał na ostatniej pozycji. – Muszę te problemy jak najszybciej wyeliminować. Starty w meczach to jest prezent dla mnie od trenera, który dał mi jechać. Dziękuję moim kolegom, trenerowi i kierownikowi za to, że dają mi jechać i dalej się szkolić na tym torze – mówi.
Krzysztof przyznaje, że problem nie tkwi w sprzęcie, jakim dysponuje, lecz w samym zawodniku. – Sprzęt jest do dostrojenia, więc nie ma w nim winy. Nie byłem w tym meczu wolny i mogłem powalczyć na torze, więc jest światełko w tunelu. W dzisiejszym meczu zrobiłem błędy, więc stąd te dwa zera. Będę się starał, aby te błędy wyeliminować jak najszybciej.
Na kolejny mecz tarnowskie „Jaskółki” udają się do Torunia, aby tam powalczyć o kolejne ligowe punkty. – Nie ma łatwych rywali. Toruń jest naprawdę bardzo mocny w tym roku. Na pewno będziemy walczyć. Jest to silny rywal, ale nas stać na dobry wynik – zapewnił.
W ligowych meczach bardzo dobrze spisuje się wychowanek tarnowskiego toru – Ernest Koza, co zauważył Krzysztof. – Ernest jest bardzo dobrze dostrojony do tego toru. Jedzie dobrze, więc myślę, że stać go naprawdę na wiele. Widać, że się rozjeździł. Ma coraz więcej startów. Fajnie, że miejscowy chłopak jedzie w barwach swojego, macierzystego Klubu – przyznaje.
Na sam koniec żużlowiec przyznał, że wybór tarnowskiego Klubu był „strzałem w dziesiątkę”. – Bardzo fajnie się jedzie przy prawie pełnej publiczności. Widać, że w Tarnowie ludzie żyją żużlem. Jest tu naprawdę świetna atmosfera, więc myślę, że lepiej trafić nie mogłem – kończy Krzysztof Buczkowski.
