Po raz kolejny rewelacyjną dyspozycją na torze w Tarnowie popisał się Jakub Jamróg. Nasz wychowanek z wielkim respektem podchodził do zawodników z Torunia, ale jak sam przyznaje, nie ma zawodników, których nie da się pokonać – Cieszę się, że mecze na domowym torze wychodzą mi tak dobrze, ale pierwsze co mi przychodzi na myśl to ciężka praca żebym nie został typowym lokalnym matadorem, żeby nie została mi przypięta łatka zawodnika jednego toru. Oczywiście bardzo cieszę się z wyniku, bo mecze u siebie to dla nas rzecz najważniejsza i pokazaliśmy, że w drużynie kipi wielki potencjał. Wygraliśmy z wielkimi nazwiskami. Powiem szczerze, że jak otworzyłem program i zobaczyłem z jakimi zawodnikami mam się ścigać już w pierwszym biegu to pomyślałem sobie: jasny gwint, co ja tu robię (śmiech). To jest jednak żużel i widać, że z każdym można wygrać. To nie są kosmici tylko zwykli ludzie. Ja ze swojej strony obiecuję, że będę ciężko pracował przed kolejnym meczem, aby nie powtórzyć wyniku z Częstochowy. Jako drużyna myślę, że zrobiliśmy świetne widowisko, publiczność dopisuje, oby tak dalej – rozpoczął Kuba.
Po meczu z Falubazem Zielona Góra Kuba mówił, że ten tor cały czas będzie się zmieniał i rzeczywiście tak się dzieje – Już widać, że zaczynaj chodzić totalnie inne ścieżki. W zasadzie nie mieliśmy szans wyeksploatować tego toru po zimie. Były trzy szybkie treningi, a trening to nigdy nie jest taka eksploatacja jak podczas meczu. Mrozy odpuściły tak nagle, że w ziemi jeszcze w niektórych miejsca siedziała woda. To wszystko sprawiło, że tor się zmienił, ale dalej jest do walki, do ścigania. My połapaliśmy się szybko o co tu chodzi i to jest najważniejsze – powiedział.
W 14 wyścigu Jamróg popisał się niesamowitą szarżą i na kresce wyprzedził Iversena – Tak, w 14 biegu było ostro. Sam na siebie byłem trochę zły, bo po starcie jechałem drugi, byłem szybki, ale zacząłem atakować Daniela Kaczmarka i straciłem swoją pozycję. Musiałem się trochę namęczyć, żeby ją odzyskać. Na szczęście się udało i to na samej kresce co było też widowiskowe i bardzo się z tego cieszę – skomentował nasz zawodnik
Jedną z przyczyn słabszej jazdy w Częstochowie była awaria najlepszego silnika – W Częstochowie nie korzystałem z silnika, z którego korzystałem podczas meczu z Toruniem. On się trochę popsuł przed samymi zawodami i nie chciałem ryzykować. Mam jeden bardzo trafiony silnik i oby on jechał tak samo na wyjazdach. Żywię wielką nadzieję, że w Gorzowie będzie już dużo lepiej i nie będzie powtórki z Częstochowy. Mam trochę tych silników, ale chyba kupię kolejny. Są punkty, więc aby iść do przodu trzeba cały czas inwestować – zdradził nasz zawodnik.
O torze w Gorzowie Kuba wypowiedział się krótko, ale pozytywnie – Ostatni mój występ w Gorzowie to jeśli dobrze pamiętam to 2013 rok. Finał MPPK w barwach Orła Łódź. Te zawody jednak wspominam mile. Lubię takie tory jak w Gorzowie – zakończył Jakub Jamróg.