– Unia przegrała w Bydgoszczy z Polonią Piła 39:50. Po tym meczu i zdobyciu punktu bonusowego pewne jest zajęcie drugiego miejsca przed fazą play-off. Sam zaprezentowałeś się dobrze, zdobywając 10 punktów. Był to też Twój powrót do Bydgoszczy, gdzie występowałeś w poprzednich sezonach. Jakie masz odczucia po tym spotkaniu?
– Myślę, że moje odczucia są pozytywne, bo trochę powalczyliśmy. Tak naprawdę drużyna z Piły rozpędza się z meczu na mecz. Oni zatem są i będą groźni. Ta porażka po prostu nam się przydarzyła. W tym spotkaniu może przeszkodził trochę mój upadek i niezrozumienie się na pierwszym wirażu z Davidem Bellego (Francuz został wykluczony – przyp.). Pojawiły się defekty i tych kilka punktów nam uciekło. Bez tego tak naprawdę ten mecz byłby na styku. Myślę, że po prostu trzeba z tego wyciągnąć wnioski i to wszystko.
– Ścieżka po zewnętrznej pomagała zawodnikom w tym spotkaniu, bo jazda po niej była szybka, zwłaszcza w pierwszej fazie meczu. Czy zatem w sytuacji z Davidem doszło do tego, że chcieliście się znaleźć właśnie jak najszerzej, w tym samym miejscu, o tym samym czasie?
– Myślę, że tak. Ja nie miałem wyjścia, bo jechałem z czwartego pola, a tak naprawdę David też chciał tam dojechać. Dlatego tak się to potoczyło.
– Głównie na wyjściu z pierwszego wirażu widzieliśmy pewne nierówności na torze. Sztab szkoleniowy Unii zgłaszał jakieś zastrzeżenia co do stanu nawierzchni bydgoskiego toru?
– Wszyscy je zgłaszaliśmy. Myślę, że te nierówności były. Tak się zdarzyło, że na szczęście one nie wpływały wyraźnie na jazdę i ona nie była niebezpieczna. Po prostu ten tor był w miarę bezpieczny. Trzeba było na te miejsca uważać i tę kierownicę trzymać trochę mocniej. Widzieliśmy to zresztą w przypadku juniorów, jeden z nich się przewrócił. Mimo tego uważam, że tor był dobry do jazdy.
– A jakie są Twoje ogólne wrażenia po powrocie do Bydgoszczy? Nieliczni kibice miejscowej Polonii chyba miło Cię tu przywitali?
– Z pewnością było fajnie. Ja często podkreślałem i podkreślam, że zawsze czułem i czuję się w tym miejscu bardzo dobrze. Miło było tutaj ponownie pojeździć.
– A czy ta nawierzchnia różniła się jakoś specjalnie od tej, którą pamiętałeś?
– Zawsze tak jest. Wiadomo, że miałem jakieś punkty odniesienia i dużo wiedziałem. Zawsze jednak trzeba robić pewne korekty i zmiany.
– Jest duża szansa, że w kolejną sobotę Unia ponownie będzie musiała przyjechać do Bydgoszczy na spotkanie z Polonią Piła już w półfinale play-off. Jakie zatem są nastawienia przed tą najważniejszą częścią sezonu?
– Myślę, że o tym będziemy mogli więcej powiedzieć po niedzielnych zawodach ze Startem Gniezno (uśmiech).
– Czy ta przerwa w startach pomogła odnaleźć jeszcze coś więcej w sprzęcie, czy nie było różnicy w porównaniu do wcześniejszych meczów?
– Nie, ta przerwa to jest tak naprawdę katastrofa (od 7 lipca – przyp.). Nie ma dla zawodnika nic gorszego, niż brak jazdy. Nie ma takiej opcji, że znajdzie się coś odpowiedniego nie jeżdżąc.
– Pamiętamy, że rozbrat z meczami ligowymi wydłużył się o tydzień przez przełożenie meczu ze Startem Gniezno.
– Jeszcze raz powtórzę – taka sytuacja to katastrofa.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmowa przeprowadzona po meczu Polonia Piła – Unia Tarnów, 10 sierpnia w Bydgoszczy. Rozmawiał Stanisław Wrona.