W minioną niedzielę, w Zielonej Górze, ziścił się najgorszy scenariusz dla kibiców czarnego sportu w Tarnowie. Grupa Azoty Unia Tarnów spadła z PGE Ekstraligi. Z wyraźnym smutkiem w głosie mecz podsumował trener, Paweł Baran – Ciężko cokolwiek wyksztusić z siebie na ten moment. Wiedzieliśmy po co tu przyjechaliśmy i ile punktów trzeba było zdobyć, aby wywalczyć minimum udział w barażu. Niestety nie udało się tego dokonać. Żegnamy się z PGE Ekstraligą i jest mi z tego powodu niezmiernie przykro. Nie udało się wykonać celu założonego przed sezonem. Walczyliśmy jak mogliśmy. Mniej więcej od połowy zawodów pojawiły się problemy ze startami. Chłopaki nie mogli szybko wyjechać spod taśmy. Nie pomagały żadne korekty. Zawodnicy konsultowali się między sobą, ale nic nie skutkowało. Końcówka to była taka „kropka na i” jeśli chodzi o postawę Falubazu. Gratuluję zwycięstwa i dziękuję za walkę fair. Były osoby, które mnie straszyły, że tor będzie spreparowany. Nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Zresztą tak to już bywa, że robiąc tor przeciw komuś to sobie robi się największy problem. Niestety z przykrością dla nas to my żegnamy się z PGE Ekstraligą – przyznał ze smutkiem Paweł Baran.
Z niemniejszym smutkiem o meczu mówił kapitan, Kenneth Bjerre – To były ciężkie zawody. Ciężko cokolwiek powiedzieć. Robiliśmy co mogliśmy. Któraś z tych drużyn musiała przegrać i okazało się, że przegrał Tarnów. Uciekło kilka punktów w sezonie. Może zabrakło bonusa w Toruniu. Tutaj też przegraliśmy dopiero w samej końcówce. Naprawdę ciężko mi cokolwiek powiedzieć w tym momencie – powiedział Kenneth.
Nadzieja na końcowy sukces była podtrzymana między innymi dzięki Patrykowi Rolnickiemu, który wspólnie z Nickim Pedersenem wygrał podwójnie bieg 12. Teraz przed naszym zawodnikiem finał DMPJ i kilka innych turniejów – Falubaz był lepszy. Zawody do połowy były bardzo wyrównane, ale końcowe biegi zadecydowały o tym, że spadliśmy. Początkowo na starcie czuliśmy się jak u siebie. Było tam przyczepnie, ale tor zmienił się. To jednak Falubaz był u siebie. Mieli atut własnego toru. Jak tylko znaleźli te najlepsze ustawienia i obierali dobre ścieżki, to ciężko było ich mijać. Jeśli o mnie chodzi, to był to na pewno mój najlepszy wyjazdowy wynik. Udało się wreszcie wygrać bieg z seniorami. Cieszę się z tego, szkoda tylko, że przyszło to dopiero w ostatnim biegu sezonu. Wygrałem start i nie widziałem kto jedzie za mną. Wiem, że tam Nickiemu trochę przeszkodziłem i już go przeprosiłem. Wydawało mi się jednak, że jedzie tam Piotr Protasiewicz. Na szczęście nikt się nie przewrócił, a dodatkowo udało się dowieźć 5-1. Mam jeszcze kilka zawodów do odjechania w tym sezonie. O przyszłości będziemy myśleć w zimie. Mamy już w zasadzie zapewniony udział w finale DMPJ. Pojedziemy na te zawody na pewno z zamiarem zajęcia lepszego miejsca niż przedostatnie. Chciałbym znaleźć na tyle startów, żeby do płowy października sobie jeszcze pojeździć – dodał na koniec Patryk Rolnicki.
materiał: Stanisław Wrona